niedziela, 23 listopada 2014

3

   Jedyne co czułem to silny wiatr. Słyszałam ogłuszający szum, nie mogłam otworzyć oczu, byłam jak w amoku. W dookoła rozbrzmiewającym huku niemal nie słyszałam swojego krzyku. Nagle na twarzy poczułam coś mokrego,nie wiedziałam czy to woda, czy moje łzy, pewnie to drugie. Wirowałam w powietrzu, czułam jakby wiatr rozrywał mnie na strzępy. Nagle poczułam że spadam, jednak już bez wiatru. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam że drastycznie szybko zbliżam się do ziemi. Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. Nie mogłam złapać powietrza, zaraz znowu umrę...Upadłam na ziemię, jednak...nic sobie nie zrobiłam!? Po prostu upadłam a ziemię, wcale nie tak jakbym spadała z kilku tysięcy kilometrów, tylko jakbym się potknęła. Nie wiedziałam co się dzieje. Usiadłam. Dopiero teraz zauważyłam że siedzę na śniegu. Tak, dookoła mnie było biało, dosłownie wszędzie leżał śnieg. Spojrzałam w górę. Z chmur lekko jak płatek śniegu leciał Luke. 
-Kiedyś się do tego przyzwyczaisz.-zaśmiał się i stanął na ziemi.
-Ale...co?-nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Właśnie przedostaliśmy się do innego wymiaru.-mówił to, jakby to był coś zupełnie normalnego.
-Jeśli taką podróż przeżywają niemowlaki to nie dziwię się że rodzą się płacząc.-tym stwierdzeniem wywołam wybuch śmiechu niebieskookiego, który podał mi rękę i pomógł mi wstać. Teraz dopiero zobaczyłam że jestem ubrana zupełnie inaczej. Miałam na sobie grube,puchowe brązowe buty, które sięgały mi mniej więcej do kolan, czarne materiałowe spodnie i brązową kurtkę. A moje włosy?! Moje rude włosy stały się gęste, grube i długie! Były związane w wielkiego warkocza! Coś czuję że będzie mi się tu podobało.
-Chcesz lusterko?- spytał się Luke, widząc jak dotykam rękami swoje włosy.
-A masz jakieś?-zawołam radośnie.
-Coś się znajdzie.- powiedział i schylił się do swojej torby. Po chwili wyjął dość małe okrągłe lustereczko.
-Dzięki-powiedziałam i wzięłam je od niego. Moja twarz tez nie wyglądała normalnie. Zniknęły piegi, byłam bardzo blada, bez żadnych przebarwień. Była idealnie gładka. Chyba pierwszy raz mogę powiedzieć że się sobie podobam!
-Dobra, koniec tego, bo popadniesz w samozachwyt.-usłyszałam za sobą rozbawiony głos blondyna.
Odwróciłam się w jego stronę. 
-No co się tak patrzysz? Chodź.
-Ale gdzie?-nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Co ty myślałaś, że masze zwiedzanie będzie polegało na staniu w jednym miejscu? Wyruszamy w podróż!- widać było że Luke świetnie się bawi, był bardzo radosny. Machnął ręką i kazał mi iść za sobą. Szliśmy przez las. Wszędzie otaczały mnie drzewa (no wow, jesteśmy przecież w lesie!) i śnieg. Czułam się jakbym znajdowała się w jakiejś baśniowej krainie. Jestem zachwycona tym miejscem! Wielkie i mniejsze drzewa pokryte białym puchem, ogromne kamienie które pojawiały się co jakiś czas, błękitne niebo, słońce i to rześkie powietrze wprowadziły mnie w taki cudowny nastrój...!
-Opowiedz mi coś o tym miejscu.-poprosił chłopaka po chwili podróży.
-Hmm, może zacznijmy od tego że to dość mały wymiar, jego wielkość jest troszkę większa od powierzchni Stanów Zjednoczony. To kraina mrozu, tu cały rok jest taka pogoda, ale ludzie tu, bardzo to lubią.-po chwili przestałam słuchać, oglądałam zwierzęta spacerujące po łąkach i lasach, ćwierkające ptaszki o niespotykanych na Ziemi kolorach. Czy już mówiłam że jestem zachwycona tym miejsce?
-Eli czy ty mnie słuchasz?- Luke stanął na przeciw mnie przez co prawie na niego wpadłam.
-Oj...przepraszam- zrobiło mi się trochę głupio.
-Nic się nie stało-uśmiechnął się- Ale teraz posłucha. Tutaj nazywasz się Meredith Lathop, ja jestem twoim bratem. Jedziemy z naszego domu z Doren, do naszej cioci do stolicy Firgis: Leathe (czyt.Laite). 
-Trochę dużo informacji do przyswojenia.-czułam się z tym dość nieswojo.
-Z czasem będzie tego więcej -dzięki za pocieszenie Panie Wieczny Uśmiech!
-Widzisz ten dom przed nami?- pokazał na odległy o kilkaset metrów budynek- Pójdziemy tam, poprosimy o nocleg.
No to czeka mnie "próba ognia". Może udawać że wiem wszystko o tym wymiarze.
***
Przepraszam że bardzo długo mnie nie było, ale miałam dużo nauki, a blogspot nie chciał współpracować.
Proszę jeśli to czytasz, to napisz jakikolwiek komentarz, choćby jedno słowo, to dla mnie bardzo dużo znaczy. Bo nie wiem czy opłaca się to dalej ciągnąć skoro nikt nie czyta. Kolejny rozdział postaram się dodać szybciej :).
Do następnego, Raissa :*

niedziela, 9 listopada 2014

2

    Ta noc była bardzo trudna. Spędziliśmy ją w tej przedziwnej jaskini. Luke powiedział że powinnam się przespać, bo czeka mnie bardzo ciężki dzień. Jednak ja nie byłam w stanie zasnąć. Zbyt wiele wydarzyło się w ostatnim czasie. To wszystko jeszcze do mnie nie  docierało. Zabił mnie mój własny ojciec...
W pewnym momencie blondyn zniknął w jednym z korytarzy by po chwili wrócić z ciepłą kołdrą i poduszką.
-Udało mi się znaleźć tylko to, niestety będziesz musiała spać na ziemi.-wręczył mi swoją zdobycz i stanął na chwilę obok mnie. Nie byłam w stanie odpowiedzieć, wzięłam to od niego i kiwnęłam głową w ramach podziękowania. Płacz ściskał mi gardło.
-Nie musisz nic mówić, wiem jak musi być ci ciężko, kiedyś przechodziłem coś podobnego.-widać było że już nie jest mu tak wesoło. Usiadł koło mnie na ziemi i zapatrzył się w przestrzeń. 
-Co masz na myśli?-odważyłam się na pytanie, no co, każdy na moim miejscu byłby ciekawy.
-Kiedyś ci pewnie opowiem, teraz masz wystarczająco swoich problemów na głowie.-powiedział i uśmiechnął się delikatnie, było jednak widać że ten uśmiech nie dociera do jego oczu.
   Luke odszedł, powiedział że musi coś załatwić a mi kazała się położyć. Kołdra była dość duża więc owinęłam się nią w kokon, dzięki czemu nie leżałam na ziemi. Naprawdę chciałam usnąć, jednak na chęciach się skończyło. Na moje nieszczęście zaczęłam myśleć.
***
Jakiś czas potem wrócił blondyn. Usiadł w kącie i przyglądał mi się ukradkiem wertując kartki papieru, które przyniósł ze sobą. Luke pozostawał dla mnie zagadką. Do końca nie wiem kim jest,  no bo nie oszukujmy się, wiadomość że jest moim przewodnikiem nie zaspakaja mojej ciekawości.
Wydaje mi się, że byłabym w stanie go polubić, raczej należy do wesołych ludzi, ale ma skłonności do zadumy. Zdążyłam już zauważyć że najpierw mówi potem myśli, zupełnie jak ja. No cóż ta podróż, to będzie na pewno ciekawa przygoda.
-Czemu nie śpisz?-usłyszałam jego głos tuż przy swoim uchu, co bardzo nie przestraszyło. Nie zauważyłam kiedy do mnie podszedł. 
-Nie mogę zasnąć-uraczyłam go tą jakże oryginalną odpowiedzią, ale wybaczcie, byłam taka zmęczona że nic lepszego nie mogłam wymyślić!
-Nie dziwie się, dużo wrażeń co nie?-powiedział i uśmiechnął się do mnie.
-Yhym- no kurde! Czy ja dzisiaj nie umiem wymyślić żadnej kreatywnej odpowiedzi?!
Luke stwierdził że chyba nie chce rozmawiać i przestał pytać. W sumie było mi przykro. Czułam że rozmowa mi się przyda.
-Opowiesz mi coś o tych całych wymiarach?-po chwili ciszy zdobyłam się na pytanie. Chłopak zaśmiał się szczerze. Czy tylko ja zauważyłam że on co chwile szczerzy się jak głupi do sera?
-Szczerze mówiąc myślałem że wcześniej o to zapytasz. Opowiem ci najpierw o wymiarze do którego udamy się najpierw. Jest to Figris. Wymiar ten leży najbliżej Ziemi, jest też do niej najbardziej podobny. Jedną z głównych różnic jest to że ciągle panuje tam zima. To jest stosunkowo mały wymiar. Jest mniejszy niż cała powierzchnia Stanów Zjednoczonych, w których się wychowałaś. Mają tam króla, dość starodawne ustroje polityczne i prawne, kara śmierci, lochy zamiast więzienia. Ale jest tam dużo ze współczesności, szczególnie moda-przerwał na chwilę i spojrzał na mnie.-Resztę opowiem ci jutro, teraz naprawdę idź spać-pogłaskał mnie po włosach, uśmiechnął się i poszedł do swojego kąta. Teraz naprawdę byłam zmęczona i usnęłam od razu.
***
   Obudziłam się zlana potem. Kolejny koszmar w moim marnym życiu. Zanim wstałam, spróbowałam uspokoić oddech i serce.
-Dobrze że już nie śpisz, zaraz wyruszamy-co?! Już?!
Szybko się ogarnęłam, Luke nawet skombinował mi wodę, żebym mogła się umyć. No podziwiam jego poświęcenie. 
-Gotowa?- spytał.
-Chyba nigdy nie będę gotowa...ruszajmy-no bałam się i nic w tym dziwnego. Luke złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jednego z korytarzy. Przy wejściu poczułam lekki powiew wiatru, czym dalej wchodziliśmy wiatr był coraz silniejszy. Nagle powiew wichru zabrał mnie do góry, a ja zaczęłam krzyczeć.
*******
No więc mamy dwójeczkę :)
Tak wiem, kolejny płaczliwy rozdział o niczym, ale w następnym już zacznie się dziać.

poniedziałek, 3 listopada 2014

1

                Podniosłam wzrok znad kartki. W mojej głowie huczało od natłoku myśli. Rozejrzałam się, Znajdowałam się w okrągłym pomieszczeniu, jego ściany były zrobione z jakiegoś dziwnego materiału, to chyba była skała. W ścianach znajdowały się jakieś przejścia. Dookoła było dość ciemno. Wróciłam wzrokiem na list, z powodu ciemności dość długo zajęło mi ponowne przeczytanie wiadomości. Nic nie rozumiałam, miałam wrażenie że to jakiś potworny sen, w całym swoim życiu miałam ich bardzo dużo. Właściwie, moje całe życie było koszmarem. Nie mam pojęcia co zrobić, przecież nie będę tu stała jak głupia. Nagle ogłuszającą ciszę coś zakłóciło, usłyszałam kroki. Były one jeszcze dość daleko, jednak strach mnie sparaliżował. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Pomyślałam o ucieczce, nie byłam jednak w stanie się ruszyć. Kroki były coraz bliżej. Moje serce biło jakbym właśnie ukończyła maraton. Wiedziałam że zaraz ktoś wejdzie to tego pomieszczenia. Cała trzęsłam się ze strachu. Z jednego z przejść, które jak się domyśliłam prowadziło do korytarza, zaczął wyłaniać się cień. Spanikowana powoli cofałam się pod ścianę.
-Meredith, nie bój się.-dobiegł mnie spokojny, męski głos, po czym z korytarza wyszedł wysoki mężczyzna. Zamiast uspokoić się jak kazał, zaczęłam cała drżeć z przerażenia.
-Meredith Sun, proszę, ja nie chce zrobić ci krzywdy.-powiedział a na jego twarz wkroczył delikatny uśmiech.
-Tak powiedział by typowy morderca-wypaliłam nim zdążyłam ugryźć się w język. Roześmiał się.
-Uwierz nie chce cię zabić, tym bardziej że już raz to zrobiono-tymi słowami wprawił mnie w jeszcze zaskoczenie-Wybacz, nie należę do zbyt dyskretnych osób-znów śmiech. Zaczynał mnie denerwować, ja tu umieram ze strachu, a ten sobie żartuje!
            Podszedł do mnie, a ja skuliłam się jeszcze bardziej, choć nie wiem jak to możliwe. Stanął na tyle blisko że mogłam mu się przyjrzeć.
Patrząc kobiecym okiem, był cholernie przystojny! Miał bardzo ładne brązowe oczy i słodkie, lekko przydługie blond włosy. Typowa kobieta, w obliczu zagrożenia myśli o tym jak jej oprawca jest przystojny! Parsknęłam śmiechem, zdegustowana swoją głupotą.
-O, tak lepiej-powiedział mężczyzna. Jak widać rozluźniłam trochę atmosferę.-Może teraz wstaniesz i mnie wysłuchasz?-powiedział ciepłym głosem, nawet nie zauważyłam kiedy upadłam. Podniosłam się i stanęłam na drżących nogach.
-O co w tym wszystkim chodzi?-spytałam się dość słabym głosem.
-Tak jak przeczytałaś w liście, dostałaś drugą szansę-odparł, tak po prostu.
-Drugą szansę na co?-odwarknęłam, miałam już tego dość.
-Ty nic nie pamiętasz?-teraz to on był zdziwiony. Nie odpowiedziałam, patrzyłam tępo przed siebie starając sobie cokolwiek przypomnieć.
-Pamiętam że byłam w domu, pokłóciłam się z tatą, potem wyszłam z pokoju i...nic, dalej urywa mi się film-spojrzałam na chłopaka. Wyglądał na zatroskanego. Z jego twarz spełzł uśmiech.
-Miałem nadzieję że nie będę musiał ci tego mówić- z jego wesołych oczu bił smutek- Może zaczniemy od tego że się przedstawie?-skinęłam niepewnie głową
        -Jestem Luke i jak już wiesz z listu, będę twoim przewodnikiem. Nie wiem jak mam to powiedzieć żebyś nie przeżyła szoku...-zapatrzył się na chwilę w przestrzeń- Jak wiesz bardzo poważnie pokłóciłaś się ze swoim ojcem, który był wtedy piany, wpadł w furie i gdy chciałaś wyjść z domu dość mocno cię pobił. Doznałaś kilku urazów wewnętrznych i straciłaś sporo krwi. Gdy twoja siostra cię znalazła, było już za późno...-w pewnym momencie przestałam go słuchać, moje oczy zalały się łzami, zaczęłam sobie wszystko przypominać. Krzyk ojca, szarpnięcie za rękę, ból a potem ciemność. Powoli zaczęło do mnie docierać że ja...nie żyję.
-...więc dostałaś drugą szansę. Teraz ty zdecyduje jak chcesz żyć. Jesteś panią swojego życia, teraz wszystko zależy od ciebie- przed oczami nadal miałam rozwścieczoną twarz mojego taty, ale cóż...żyje się dalej, jeśli dają ci taką okazję.


***
Pospieszyłam się i stwierdziłam że 1 rozdział dodam od razu :) Na razie dość ckliwie i krótko, taki odciek wprowadzający.
Pytania do was:
-Chcecie jeszcze jeden taki rozdział wprowadzający czy od razu zaczynamy podróż?
-Czy już w jedynce spodobała wam się któraś postać? :)
Proszę o komentarze, to dla mnie dużo znaczy.
Raissa :*

niedziela, 2 listopada 2014

Prolog

          Czy zastanawiałaś się kiedyś czy poza ziemią, czasem w którym  żyjesz, jest coś jeszcze?
Czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego urodziłaś się tutaj, a nie gdzieś indziej?
Czy to jest z góry zaplanowane czy możemy wybrać?
Te pytania pozostają bez odpowiedzi.
Jednak ja opowiem ci jak to wygląda.
        Wszechświat jest ogromny. Myślenie że jesteśmy w nim sami to czysta głupota.
Oprócz ziemi, miejsca gdzie spędziłaś swoje życie, są jeszcze 4  inne światy, nazywane wymiarami. One wszystkie są do siebie bardzo podobne, jednak różnią się od siebie  pod wieloma względami. Człowiek ma duszę, ciało i rozum. Nasza dusza nie ma określonego wieku, ona po prostu jest, nie dojrzewa, nie starzeje się. To ciało i rozum się rozwijają. Gdy się rodzimy, nasza dusza wybiera do którego wymiaru chce trafić. Jeszcze nikt żyjący się o tym nie dowiedział, tylko ty. Chociaż właściwie ty też już nie żyjesz.
       Nie oszukujmy się, twoje życie nie było cudowne. Na końcu zostałaś zamordowana. Jednak dostałaś drugą szansę. Zabiorę cię w wspaniałą podróż, po wymiarach, a ty będziesz musiała zdecydować, w którym z nich chcesz żyć. Przygotuj się, czeka cię wiele przygód, niekoniecznie bezpiecznych. Czy jesteś gotowa?
                                                                        Twój nowy przewodnik, Luke.




***
No to mamy prolog :) komentujcie, oceniajcie, to dla mnie dużo znaczy :*