-Kiedyś się do tego przyzwyczaisz.-zaśmiał się i stanął na ziemi.
-Ale...co?-nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Właśnie przedostaliśmy się do innego wymiaru.-mówił to, jakby to był coś zupełnie normalnego.
-Jeśli taką podróż przeżywają niemowlaki to nie dziwię się że rodzą się płacząc.-tym stwierdzeniem wywołam wybuch śmiechu niebieskookiego, który podał mi rękę i pomógł mi wstać. Teraz dopiero zobaczyłam że jestem ubrana zupełnie inaczej. Miałam na sobie grube,puchowe brązowe buty, które sięgały mi mniej więcej do kolan, czarne materiałowe spodnie i brązową kurtkę. A moje włosy?! Moje rude włosy stały się gęste, grube i długie! Były związane w wielkiego warkocza! Coś czuję że będzie mi się tu podobało.
-Chcesz lusterko?- spytał się Luke, widząc jak dotykam rękami swoje włosy.
-A masz jakieś?-zawołam radośnie.
-Coś się znajdzie.- powiedział i schylił się do swojej torby. Po chwili wyjął dość małe okrągłe lustereczko.
-Dzięki-powiedziałam i wzięłam je od niego. Moja twarz tez nie wyglądała normalnie. Zniknęły piegi, byłam bardzo blada, bez żadnych przebarwień. Była idealnie gładka. Chyba pierwszy raz mogę powiedzieć że się sobie podobam!
-Dobra, koniec tego, bo popadniesz w samozachwyt.-usłyszałam za sobą rozbawiony głos blondyna.
Odwróciłam się w jego stronę.
-No co się tak patrzysz? Chodź.
-Ale gdzie?-nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Co ty myślałaś, że masze zwiedzanie będzie polegało na staniu w jednym miejscu? Wyruszamy w podróż!- widać było że Luke świetnie się bawi, był bardzo radosny. Machnął ręką i kazał mi iść za sobą. Szliśmy przez las. Wszędzie otaczały mnie drzewa (no wow, jesteśmy przecież w lesie!) i śnieg. Czułam się jakbym znajdowała się w jakiejś baśniowej krainie. Jestem zachwycona tym miejscem! Wielkie i mniejsze drzewa pokryte białym puchem, ogromne kamienie które pojawiały się co jakiś czas, błękitne niebo, słońce i to rześkie powietrze wprowadziły mnie w taki cudowny nastrój...!
-Opowiedz mi coś o tym miejscu.-poprosił chłopaka po chwili podróży.
-Hmm, może zacznijmy od tego że to dość mały wymiar, jego wielkość jest troszkę większa od powierzchni Stanów Zjednoczony. To kraina mrozu, tu cały rok jest taka pogoda, ale ludzie tu, bardzo to lubią.-po chwili przestałam słuchać, oglądałam zwierzęta spacerujące po łąkach i lasach, ćwierkające ptaszki o niespotykanych na Ziemi kolorach. Czy już mówiłam że jestem zachwycona tym miejsce?
-Eli czy ty mnie słuchasz?- Luke stanął na przeciw mnie przez co prawie na niego wpadłam.
-Oj...przepraszam- zrobiło mi się trochę głupio.
-Nic się nie stało-uśmiechnął się- Ale teraz posłucha. Tutaj nazywasz się Meredith Lathop, ja jestem twoim bratem. Jedziemy z naszego domu z Doren, do naszej cioci do stolicy Firgis: Leathe (czyt.Laite).
-Trochę dużo informacji do przyswojenia.-czułam się z tym dość nieswojo.
-Z czasem będzie tego więcej -dzięki za pocieszenie Panie Wieczny Uśmiech!
-Widzisz ten dom przed nami?- pokazał na odległy o kilkaset metrów budynek- Pójdziemy tam, poprosimy o nocleg.
No to czeka mnie "próba ognia". Może udawać że wiem wszystko o tym wymiarze.
***
Przepraszam że bardzo długo mnie nie było, ale miałam dużo nauki, a blogspot nie chciał współpracować.
Proszę jeśli to czytasz, to napisz jakikolwiek komentarz, choćby jedno słowo, to dla mnie bardzo dużo znaczy. Bo nie wiem czy opłaca się to dalej ciągnąć skoro nikt nie czyta. Kolejny rozdział postaram się dodać szybciej :).
Do następnego, Raissa :*